Norweskie opowieści, znów o mentalności

Przygotowałem sobie obszerne notatki, wyszedłem do kawiarni w celu zabrania się za pisanie tekstu i widzę że pozostały w domu. Trudno, zapewne pominę kilka przygotowanych wątków.

Pisałem ostatnio o tym w jaki sposób norweskie społeczności rozwiązują swoje problemy: spotykają się, rozmawiają, dzielą pracę i przystępują do rozwiązania tego co ich trapi, jeżeli władze się tym nie zajmują. U nas z kolei padają pytania: „gdzie rząd?”, „czemu ONI nic nie zrobią?”. Powiązane jest z tym inne zjawisko, któremu również z lubością oddają się Chińczycy. Otóż jest to zamiłowanie do narzekania. U Chińczyków często osoba przedstawia się w sposób, że czegoś nie zrobiła, ale próbowała, ale zła firma, okoliczności jej to uniemożliwiły. Albo… tyle pracy, ogólnie źle i nie widać wyjścia i … koniec. Nie pada pomysł zmiany tej pracy, zmiany kraju zamieszkania, być może jest to po prostu narzekanie zwyczajowe. Rozmówca winien okazać współczucie i również podzielić się swoją ciężką sytuacją.

W mentalności norweskiej takie popularne w Polsce czy u Chińczyków żale nad sobą, wywołałyby pobłażanie i irytację. Owszem, przyjacielowi można się zwierzyć, że ma się problem. Raz, może dwa razy. Ale nastepnie oczekiwaniem jest: COŚ Z TYM ZRÓB a nie narzekaj!

Skąd to się bierze? U Norwegów występuje silne poczucie kontroli nad rzeczywistością i sprawstwa. Od dawna jestem przekonany, że wiele zachowań i postaw wynika z całego zestawu wzorców kulturowych z korzeniami nawet setki lat do tyłu. Gdzieś w polskich zachowaniach jest ta Polska szlachecka, gdzies jest mentalność mas zniewolonego chłopstwa. Podobnież u Chińczyków. Otóż społeczeństwa zniewolone chętnie narzekały, przecież i tak nie można nic zrobić a poprzez narzekanie przynajmniej można zaznać nieco komfortu psychicznego. Wyuczona bezradność, szczególnie widoczna u Chińczyków. Pomimo że chińskie firmy w Europie regularnie naruszają prawo pracy, a pracują tam tysiące chińskich pracowników to w przeciągu wielu lat proces firmie wytoczyła JEDNA osoba w Szwecji. W jaki sposób te długotrwałe wzorce kulturowe są przechowywane widać na przykładzie Włoch. Badania socjologiczne wyraźnie potwierdziły większą sprawność społeczeństwa, aparatu władzy dokładnie przebiegającą na północ od granicy dawnego Królestwa Neapolu. Podobnie u nas poglądy polityczne, postawy społeczne dzielą się pięknie po liniach zaborów.

U Norwegów z kolei dominuje poczucie sprawstwa. Nie było mas uciśniętego przez magnatów chłopstwa, były to małe społeczności wolnych ludzi, których przetrwanie zależało od ich pracowitości, inicjatywy, waleczności. To były zachowania promowane, bierność była automatycznie karana. Te zachowania przetrwały do dziś.

W późniejszych czasach, w Polsce tożsamość narodową budowała szlachta i inteligencja. Ludzie do pracy nienawykli. Tymczasem w państwach skandynawskich pod wpływem Danii, prym zaczęło wieść oświecone mieszczaństwo i chłopstwo. Czy to stąd bierze się skandynawski kult pracy? W dodatku nie panują arystokratyczne zwyczaje że dyrektor będzie się wywyższać nad drwalem. Dobry drwal jest osobą wartą dużego szacunku, jak każdy wykwalifikowany człowiek.

Ciekawe jest silne poszanowanie słowa i przejrzystości. To bierze się zapewne z tradycji protestanckiej (stąd brak zasłon w oknach), gdzie w życiu rodziny nie było nic do ukrycia przed innymi. W rozmowach biznesowych to również obowiązuje: żadne ukryte karty, żadne asy w rękawie, ma być czysto, przejrzyście, kawa na ławę. Nie dotrzymał tego Lidl w Norwegii – nie chciał ujawnić sieci powiązań handlowych, skąd i jak sprowadzane są ich produkty. Nie spodobało się to norweskim konsumentom i sieć musiała się z Norwegii wynieść.

Słowo ma wysokie znaczenie: lepiej czegoś nie obiecać, niż obiecać za wiele. Jeżeli nie możesz czegoś dotrzymać – zgłoś to natychmiast. Otwartość i przejrzystość, tak to działa.

Ciekawy jest sposób poruszania i mowy: spokojna pewność siebie. Kiedy Norweg idzie, to porusza się pewnie, sprężyście, zagarnia przestrzeń. Ale nie jest to np charakterystyczna niemiecka buta. Jest to pełna rezerwy i respektu dla innych spokojna pewność własnych możliwości, jednocześnie na tyle uprzejma by nie naruszyć twojej przestrzeni. Nie posiadają zbyt wielu kompleksów, toteż nie muszą ich głośno zakrzykiwać.

Taka ciekawostka: w Polsce „rozmowa o pogodzie” jest synonimem wielce nudnej konwersacji. Tymczasem w Norwegii jest to temat omawiany wielce namiętnie i polecany „otwieracz rozmowy”. Sami Norwegowie przyznają: „gdyż jest bezpieczny”. Przyzwyczajony do pracy na południu Europy, gdzie musiałem nawiązywać kontakty, początkowo po południowemu nawiązywałem kontakt rzucając jakiś żart, podejmowałem próbę skrócenia dystansu. Błąd. Norwegowie reagowali z rezerwą i zaniepokojeniem. Było to zbyt ostre wejście w ich przestrzeń prywatną. Pierwszy kontakt ma „być bezpieczny”. Kiedy Chińczycy wyczytali o „otwieraczach”, z namiętnością toczyli 30 minutowe rozmowy z Norwegami a pogodzie, a gdy czułem że już zwróce powitalne ciastka przełączyłem na coś innego… Chińczycy znowu cisza, co dalej nie wyczytali.

Jak już pisałem, z Norwegami jest bardzo trudno się zaprzyjaźnić. Aby to uczynić należy: po pierwsze być stałym elementem czegoś, najlepiej członkiem tej samej grupy. Są pewne tematy, które niewątpliwie to ułatwią, o czym już pisałem. Te tematy to sport, bardzo ważny w Norwegii, i nie należy go uprawiać kanapowo! Najlepiej powinien być to sport zimowy, ale udało mi się zyskać ciekawość grupy opowiadając o lataniu szybowcami. Wreszcie tematy związane z tym co Wikingowie kochają: łodzie, polowania, połów ryb, także natura. Na którymś spotkaniu zapoznawczym usiadłem koło dziewczyny imieniem Siri i pomyślałem, a niech się wygada, ciekawe o czym opowie. I rozgadała się o nurkowaniu a potem oświadczyła ze smutkiem: tutaj w Oslo jest tak płasko… tęsknię za moimi górami i fiordami… oczy zaszły jej mgłą. W górach jest lodowiec i szaleje dziki wiatr, tak mi tego brakuje – dokończyła rozmarzona. Wikińska poetka! Później gdy wezwano do śpiewania, drżącym z przejęcia głosem zaśpiewała Griega.

 

A tu już coś innego, o historii znowu. Przymierzam się nadal do pisania historycznego i przymierzam. Mam czas zdarzeń (rok 800), wstępną fabułę, ale diabeł tkwi w szczegółach. Aby napisać choćby opowiadanie historyczne, trzeba włożyć ogrom pracy. Sprawdzić: jak człowiek spędzał dzień, co jadł w tym regionie, o czym myślał, jakie były jego troski, geografia miast gdzie ma się ono rozgrywać, to akurat najprostsze, ubrania, wartość pieniądza i co można za niego kupić, a już walka… to szczególy uzbrojenia i taktyki w tym czasie. A to jeszcze zapiąć w ciekawą i zaskakującą fabułę – ciężka praca i nie wiem czy wytrzymam i podołam. Jednak pamiętam z jaką fascynacją czytałem książki Mikka Valtariego, dać czytelnikowi przynajmniej ułamek takiej fascynacji to byłoby coś.

 

2 komentarze do “Norweskie opowieści, znów o mentalności

Dodaj komentarz